01 kwietnia 2025

Małgorzata Pierwsza i Małgorzata Druga!
Muzyka na festiwalu Nowe Epifanie

Ciotka Walentyna

Za nami dwa z czterech wydarzeń muzycznych tegorocznej edycji festiwalu Nowe Epifanie. Najpierw oczarowała nas Małgorzata Malke, która w utworach na skrzypce solo Bacha, Telemanna, a szczególnie zaś Bibera, skłoniła nawet srogą zazwyczaj ciotkę Nadię do pokiwania głową z uznaniem (a przecież wiadomo – jeśli Nadia kiwa głową, to albo naprawdę jest pod wrażeniem, albo liczy w myślach pieniądze). Niezapomnianych wrażeń dostarczył występ klawesynistki Małgorzaty Sarbak, która nadała baśniowe kształty pozbawionym zapisu rytmicznego barokowym fantazjom, niczym w zabawie „połącz kropki". Truskawką na torcie zaś okazał się przeuroczy pan kurator programu muzycznego, którego serdecznie pozdrawiamy (aż chciałoby się wnusia zaprosić na torcik wedlowski, jeśli wcześniej ładnie zje rosołek!).

Festiwal Nowe Epifanie niektórzy z nas pamiętają jeszcze pod nazwą „Gorzkie żale”, korespondującą z wielkopostnym charakterem wydarzenia. Nam, zmieniona – już przed paroma laty – nazwa podoba się zdecydowanie bardziej. Epifania, czyli „silne doznanie, które wyzwala poczucie, że doświadcza się czegoś nowego, niesamowitego”, zdaje się kuszącą alternatywą dla religijnego samoumartwienia. A nie oszukujmy się – jak mamy do wyboru pokutę albo pokusę, to wybór jest prosty jak konstrukcja grzebienia. Zwłaszcza, że tegoroczne koncerty festiwalu połączono z leżakowaniem!

W broszurze festiwalowej czytamy o potrzebie wyciszenia i zadumy, tak trudnych do osiągnięcia w dzisiejszym przebodźcowanym świecie (wiem, co mówię – Ciotki Kulturalne pamiętają wszak jeszcze czasy bez komputerów, Tańca z Gwiazdami i Blika). Recitale solowe wypełnione subtelną muzyką dawnych epok miały w zamyśle organizatorów stanowić odpowiedź na powszechną tęsknotę za chwilą spokoju i czystej kontemplacji. Czy się udało? Zdecydowanie tak!

Małgorzata Malke na swoich ponad 300-letnich skrzypcach francuskiego lutnika Claude'a Pierray'a grała w sposób niezwykle powściągliwy, acz nie pozbawiony ekspresji. Choć ciotka Nadia próbowała z początku krzywić się nieco na drobne mankamenty wykonawcze (żeby pokazać światu, że się zna!), szybko ją spacyfikowałam karcącym spojrzeniem. Atmosfera w przytulnej sali Mazowieckiego Instytutu Kultury była zbyt sielska, żeby się czepiać. Nastrojowe przyciemnione światło pozwoliło nawet ciotce Mirze, która zapomniała oczywiście o spakowaniu maty do leżenia, słodko zachrapać w ostatnim, karnym, rzędzie.

W niedzielę 30 marca wystąpiła natomiast zjawiskowa Małgorzata Sarbak – klawesynistka, która odtąd będzie zajmować ważne miejsce w naszych ciotczynych serduszkach. Jej talent poznał i docenił kompozytor Paweł Szymański, którego wypatrzyłyśmy oczekującego na artystkę z pękiem bordowych róż. Sarbak jest zresztą – jak szeptało się wśród publiczności – muzą Szymańskiego (napisał dla niej niejeden utwór). Może nawet pomyślał, że i tym razem artystka wplecie do programu którąś z jego kompozycji. To piękny przykład współpracy artystycznej: najlepszy polski kompozytor współczesny i najwspanialsza klawesynistka (w naszym subiektywnym rankingu)! Występ Sarbak okazał się prawdziwą epifanią – wzruszał i wyciszał zarazem, jak widok puchatego kociaka w moherowym berecie.

„A cóż im zwrócisz za to, co oni tobie dali?” – pytają organizatorzy festiwalu na plakatach w kolorze fiołków. No cóż – za te chwile magii i nabożnego zasłuchania oferujemy jedynie wdzięczność i dobre słowo. No, chyba że mowa o panu kuratorze. Dla niego mamy torcik (jedynie lekko nadgryziony przez kota!)

Artykuły z tej kategorii


​​​​​​​

​​​​​​​

Copyright © 2025 Ciotki Kulturalne