22 marca 2025

Geralt w pampersach, czyli „Rozdroże kruków” Andrzeja Sapkowskiego

Ciotka Mira

Chichotom nie było końca! Córka co prawda skrzywiła się jak po cytrynie, kiedy zorientowała się, że przyniosłam wnusiom najnowszego „Wiedźmina”, ale za to my bawiliśmy się świetnie. Bliźniaki o Geralcie wiedzą już całkiem sporo (babcia Mira dba o rozwój swoich milusińskich lepiej niż oświata!), nie mogłam więc powstrzymać się przed podrzuceniem im swojego egzemplarza „Rozdroża kruków”, który prezentował się znakomicie, oprawiony w gazetki promocyjne.

Od kiedy zachwyciłam się pełnym mądrości stwierdzeniem Sapkowskiego, że „ludzie mający literaturę fantastyczną za coś drugiej kategorii mają mózg drugiej kategorii”, nie słabnie moje uwielbienie dla naszego wieszcza o wąsatym piórze. Choć autor skromnie powiada, że Wiedźmina zaczął pisać, „bo nie miał nic lepszego do roboty”, to wyszedł z tego kawał dobrego Sienkiewicza. Jego recepta na pisanie? „Siadasz, piszesz. Jak nie umiesz, to nie piszesz”. I jeszcze: „rezygnuję z fraz słabo napisanych – zamieniam je na lepiej napisane”. Na pytanie o stracone lata, zwykł odpowiadać: „Zacząłem późno? Proszę się rozejrzeć, ilu wokół grafomanów, którzy zaczęli za wcześnie”. Bardzo nam tym samym mistrz Andrzej schlebia – zaczęłyśmy wszak nasz ciociny projekt jedną nogą w grobie, zatem spotkać nas może jeno sukces!

Najnowszy tom Sapkowskiego rozpoczyna się od przesłuchania młodego, świeżutkiego jak chałeczka, wiedźmusia Geralta przez średnio rozgarniętego wójta, który co i rusz zapewnia rozpytywanego, że nie zwykł powtarzać pytań („Mimo tego powtarzał co i rusz. Widocznie lubił, choć nie zwykł”). Przyjemnie jest wrócić po latach do świata wiedźminów i odkryć całkiem nowy jego kawałeczek – tym zabawniejszy, że nieustraszony pogromca potworów jest tutaj małolatem, który dopiero wyruszył w drogę (zapominając zebrać drużynę!), niewiele jeszcze dokonał, mało co wie i nie jest jeszcze nawet „z Rivii”.

Nawet jeśli najnowsza książka Sapkowskiego przypomina nieco młodego wiedźmina pod względem polotu, to i tak zapewnia kilka mile spędzonych godzin. A przecież – jak skwitował autor w jednym z wywiadów – „Każda literatura jest rozrywkowa, wyjąwszy takie rzeczy, jak Podręcznik hodowli nutrii czy Akwarium od A do Z”. A zatem – nic tylko czytać, miłej rozrywki!

Artykuły z tej kategorii


​​​​​​​

​​​​​​​

Copyright © 2025 Ciotki Kulturalne