23 czerwca 2025

Czuły dendrolog – Drugie życie Czarnego Kota okiem i lornetką Stanisława Łubieńskiego

Ciotka Mira

Jeśli nie jesteście z Warszawy, tytuł książki Stanisława Łubieńskiego może was zmylić. A jak jesteście z Warszawy, to... „Drugie życie Czarnego Kota” też może was zmylić. Wszystko może was w tej książce zmylić. Tyle w niej wątków, co sarnich ścieżek w Puszczy Kampinoskiej (a każdą z takich ścieżek będziecie chcieli się przejść, nawet jeśli czyhają tam na was pająki i papierzaki).

Potnijcie sobie stary kalendarz na fiszki i róbcie notatki. W książce pana Stanisława znajdziecie dużo fachowych pojęć, o których nie wiedziała nawet wasza pani od biologii (jeśli jeszcze żyje, moglibyście ją teraz zagiąć). Nie jest to jednak czcze popisywanie się terminologią rodem z vademecum grzybiarza. Dajmy na to: w książce Pana Stanisława przeczytacie o chruścikach, których sympatyczna nazwa wcale nie odnosi się do chrupiących karnawałowych przysmaków. Napotkacie też łamacze języka takie jak polemochory czy chameochoria, czy wreszcie – przypominającą bełkot pijaka supergrupę Amoebozoa („nie, nie możesz po zioła!”).

W Czarnym Kocie 2 znajdziecie bogaty wachlarz pojęć, których warto się nauczyć, by potem oznaczać – w czasie dziennych i nocnych spacerów po stolicy – stworzenia wliczające się zarówno do grona rodowitych warszawiaków, jak i przyjezdnej „warszawki”! Do pierwszych zaliczyć można na pewno kozioroga dębosza, okazałego chrząszcza, który od wielu generacji prowadzi nielegalny – choć zarazem prawnie chroniony – tartak na terenie Lasu Bielańskiego. W gronie warszawskich „słoików” zaś odnajdziemy długą listę istot kiełkujących, które przybywają do miasta jako pasażerowie na gapę bądź uciekinierzy z ogródków działkowych, albo też zwabione warszawskim splendorem, a raczej oświetleniem, upierzone samoloty. Dla wszystkich w stolicy znajdzie się trochę miejsca, no chyba, że zabetonujemy już absolutnie wszystko, łącznie z betonowymi donicami na betonowych placach.

Z najnowszą książką Stanisława Łubieńskiego odwiedzimy licznych warszawskich seniorów, jak poczciwą starą gruszę na jednym z mokotowskich podwórek i ogromny kasztanowiec na Ochocie. Autor zabierze nas również na spotkanie z zieloną „patodeweloperką” na ruinach nieświętej pamięci Czarnego Kota – żadnej tam kici, o której marzy każda wiedźma taka jak ja, a legendarnego obiektu hotelarskiego, w którym Halloween i Dziady obchodzono przez cały rok. Sąsiedztwo powązkowskiego cmentarza nadawało składanym tam deklaracjom miłości „aż po grób” zmysłowej nutki grozy. Obecnie, po całkowitym wyburzeniu, Czarny Kot ma się coraz lepiej. Z jego darmowych usług korzysta dziś więcej niż niegdyś lokatorów (np. rdest, babka, rumianek). Co prawda nie płacą czynszu i podatków, należą jednak do niezwykle szlachetnego grona – roślin ruderalnych, które, jeśli zostawimy je w spokoju, zazielenią nam pięknie pozostałości po słynnym architektonicznym wykwicie.

Pan Stanisław pisze o tym, że ekologia przyszłości to ekologia zaniechania, czyli na moje – lenistwa! Do zadań pracowników Zarządu Zieleni Miejskiej powinna należeć zatem długotrwała konserwacja dłoni poprzez umieszczanie ich w kieszeniach z przerwami na kanapkę. Co jakiś czas mogliby też zajmować się usuwaniem niepotrzebnych płyt chodnikowych (chociaż pan Stanisław uczy nas pokornie, że sto lat temu mieszkańcy Warszawy pozazdrościliby nam tego, co dziś mamy). W tym samym czasie przyroda w swoim spokojnym tempie zaopiekuje się zaoferowanymi jej hojnie skrawkami ziemi. Podoba mi się pojawiające się w książce określenie „zieleń spontaniczna”. Brzmi jak budyń instant gotowany w wolnowarze.

Dzięki tej lekturze wyrzucicie ze swojego słownika takie niepotrzebne słowa jak „chwasty”, a na Las Bielański przestaniecie mówić „lasek” – musicie zadowolić się odtąd w życiu innymi zdrobnieniami. Odkryjecie też, że słowik na patelni to wcale nie śpiewająca potrawa, a jedna z warszawskich atrakcji nocnych. Ponadto rozpłyniecie się w bogactwie językowych porównań – dla przykładu chód gawrona przypomina autorowi „idącego po kolędzie starego proboszcza”.

Pan Łubieński pokazuje, że spacery po warszawskich terenach zielonych potrafią być dosłownie wciągające... zwłaszcza jeżeli odwiedzi się bagna na Zakolu Wawerskim. Przekonał się o tym nasz kochany autor na własnej skórze. Na szczęście kąpiel błotna skończyła się dla niego lepiej niż dla biednego Artaxa w „Neverending Story”.

Książka zawiera wiele osobistych wątków, opowiada o dotkliwych stratach, opisywanych z największą szczerością i czułością. Towarzyszą jej też przepiękne ilustracje pani Zosi Frankowskiej, które subtelnie komentują treść i nadają się świetnie do kolorowania (oczywiście żartuję).

 

„Drugie życie Czarnego Kota”
Stanisław Łubieński
Wydawnictwo Agora
Warszawa 2025

Artykuły z tej kategorii

arrow left
arrow right


​​​​​​​

​​​​​​​

Copyright © 2025 Ciotki Kulturalne