13 marca 2025

„Chołod”, czyli jak (nie) przemarznąć we własnym salonie

Ciotka Walentyna

Po lekturze „Null” Szczepana Twardocha postanowiłam sięgnąć po wcześniejszą powieść autora – „Chołod”. Ponieważ jednak nie chciałam zamarznąć na śmierć, czytając książkę w ulubionej kawiarni, wybór padł na audiobooka. Idealne rozwiązanie – można słuchać i jednocześnie porządkować półkę z płytami CD (z troską układając nagrania mojego ukochanego Antoniego Wita według długości batuty na okładce).

Chołod to miejsce, do którego nie dotarła ani cywilizacja, ani polityka, ani nawet Wojciech Cejrowski. W tym mroźnym pustkowiu Arktyki żyje nieznana społeczność, w której wszyscy są trochę dziwni: mężczyźni, choć waleczni, płaczą często i teatralnie (na co nie pozwala duma naszym dżentelmenom – a wiemy, że by chcieli), kobiety, mimo że spychane na margines, potrafią im nieźle nagadać, a niewolnicy żyją z domownikami za pan brat. I właśnie tam trafia Konrad Widuch – zbieg z „miejsca, którego nazwy nie chce wspominać” (no dobrze – przecież wiemy, że uciekł z łagru, ale nie psujmy mu dramaturgii) –  w dość barwnym towarzystwie pyskatej kryminalistki i okaleczonego „wora w zakonie” (jeśli nie wiecie, co to znaczy, nie przejmujcie się – ja też musiałam sięgnąć po encyklopedie i zielniki. Spoiler: nie chodzi o duchownego!).

Na dalekiej północy, wśród Chołodców, panują dziwne zwyczaje, ale Konrad Widuch – jak na porządnego bohatera literackiego, a w dodatku sprytnego Ślązaka, przystało – szybko się wszystkiego uczy. Nawet przedziwnego, do niczego niepodobnego języka (edit: zbliżonego do proto-bałtosłowiańskiego sprzed trzech tysięcy lat. Nie bałtosłowiańskiego, jak piszą niektórzy recenzenci, którzy nie uważali w szkole).

Nie będę streszczać fabuły powieści, bo nie dla fabuły czyta się książki mądrych ludzi. Powiem tylko, że mroczną i nieco pikantną historię Widucha – byłego komunisty, aresztowanego podczas czystek 1937 roku i szczerze nienawidzącego Sowietów – Twardoch opowiada w sposób wirtuozowski. Aby przedstawić przemianę człowieka, który najpierw – jak wielu – chciał współtworzyć lepszy świat, a potem w popłochu zmykał przed terrorem ojczyzny światowego proletariatu, pisarz zręcznie manewruje planami czasowymi i warstwami narracyjnymi.

Wspaniale było posłuchać „Chołodu” w interpretacji lidera zespołu Dr Misio, Arkadiusza Jakubika, dającego z siebie naprawdę wszystko. Ów młodzieniec sprawia, że czujemy się, jakbyśmy byli zamknięci w głowie Widucha i przeżywali razem z nim każdą kłótnię z samym sobą. Soczysty styl powieści dał Jakubikowi duże pole do popisu. „Chołod” to audiobook wciągający i hipnotyzujący jak lodowy labirynt – wchodzisz i czekasz miesiącami do roztopów. W sam raz na długie wieczory z kocem i herbatą (koniecznie z prądem) – będziecie ich potrzebować (opłacajcie regularnie rachunki)!

Artykuły z tej kategorii


​​​​​​​

​​​​​​​

Copyright © 2025 Ciotki Kulturalne